Biały Dom to nie tylko miejsce zamieszkania aktualnego prezydenta Stanów Zjednoczonych - jest także znany jako dom ludu, symbol demokracji w działaniu. Chris Whipple z Vanity Fair oprowadził czytelników po budynku i kuluarach sześciu najbliższych doradców Donalda Trumpa, przeprowadzając kilka wywiadów z szefową gabinetu Susie Wiles przez pierwsze miesiące drugiej kadencji Trumpa, oraz rozmawiając z Stephenem Millerem, Marco Rubio, Karoline Leavitt, JD Vancem i innymi w dwuczęściowym wyjątkowym reportażu.
Whipple opowiedział o swoim procesie reportażowym dla historii, a teraz tu jest Anderson w rozmowie z VF, zabierający nas za kulisami zadania, którego prawie odmówił. I aby odpowiedzieć od razu na pytanie, które nurtuje wszystkich, Anderson mówi o tych superzbliżonych ujęciach: „Nie, to nie przycięte wersje. Jestem bardzo, bardzo blisko.”
Vanity Fair: Co skłoniło Cię do przyjęcia tego zadania dla Vanity Fair?
Christopher Anderson: Nie chciałem zgłosić się na to zadanie na początku. Moje korzenie tkwią w dziennikarstwie, zajmowałem się polityką wiele lat i fotografowałem wielu polityków z ostatnich administracji, od George'a Busha po Baracka Obamę, Joego Bidena, nawet Billa Clintona. Ale teraz dużo mojej pracy polega na fotografowaniu celebrytów. Założyłem błędnie, że proszą mnie, abym przybył i był fotografem celebrytów dla tej administracji. Moje dziennikarskie DNA nie potraktowałoby tego pomysłu zbyt wygodnie. Więc pomyślałem na początku, że nie chcę przyjąć. Jennifer Pastore, globalna dyrektor kreatywna Vanity Fair, i ja długo rozmawialiśmy o tym, i przekonała mnie, że nie dlatego przyszli do mnie jako do fotografa celebrytów. Że kwalifikacją do tej pracy było przybycie jako dziennikarz, przyniesienie pewnego wyczucia pełnego obserwacji i nawet sceptycyzmu. I to wiązało się z pewnym wyzwaniem i moim zdaniem, czułem ogromną odpowiedzialność w związku z tym. Więc to bardzo pasowało do tego, co jest moją historią, jakimi są moje korzenie, to jest moment historyczny, więc chcę być tam.
Fotografowałeś wielu polityków dla różnych publikacji w ciągu lat. Jakie są Twoje najbardziej pamiętne doświadczenia?
Spędziłem wiele czasu fotografując polityków w ciągu lat, zrobiłem książkę o polityce amerykańskiej. Fotografowałem prezydentów, zarówno amerykańskich jak i francuskich, i z innych miejsc. To bardzo poważna część mojej pracy, patrzenie na politykę z krytycznym okiem. Nie tylko jedna strona kontra druga, ale właściwie uważam, że część mojej pracy polega na badaniu teatru polityki. I tak, były niezapomniane doświadczenia z latania na prezydenckich samolotach i obserwowania kuluarów w wielu różnych administracjach. Byłem w Białym Domu w trzech różnych administracjach teraz. Widzieć różnicę w atmosferze, jaką jest w każdej z tych sytuacji, jest fascynujące. I zaglądać za zasłonę takiej potęgi i takiego mechanizmu jest interesujące.
Porozmawiajmy o pierwszym razie, gdy wszedłeś do Białego Domu.
Zrobiłem jedne z ostatnich - być może ostatnie - sesje portretowe Baracka Obamy w Białym Domu pod koniec jego kadencji, i zrobiłem pierwszą sesję portretową Donalda Trumpa podczas jego pierwszej kadencji w Białym Domu. Więc te portrety, które zrobiłem w Białym Domu, były tylko kilka miesięcy od siebie. A różnica między tymi dwoma Białymi Domami, atmosfera, wibracje, temperatura w pomieszczeniu, była dość zauważalna.
Co było najbardziej uderzającym aspektem Twojego dnia z Susie Wiles i zespołem?
Były interesujące momenty w ciągu dnia. Na przykład, w pewnym momencie nasz plan - spędziliśmy cały dzień tam i mieliśmy zaplanowane chwile z każdym z graczy w ciągu dnia w ich biurze, żeby zrobić zdjęcia - i w pewnym momencie w połowie dnia plan został kompletnie zmieniony, ponieważ dowiedzieliśmy się, że Gabinet został wezwany do Sali Sytuacyjnej. I, wiecie, zastanawialiśmy się, czy Sala Sytuacyjna jest używana, gdy takie rzeczy jak wybuch wojny mają miejsce. Więc my wraz z zespołem Vanity Fair spekulowaliśmy, czekając na to, co mogłoby się dziać. Później tego dnia dowiedzieliśmy się, że Kongreswoman Lauren Boebert została wezwana do Sali Sytuacyjnej, aby wywierać presję na nią, by nie naciskała na ujawnienie tzw. plików Epsteina. To było interesujące.Co jest spotkaniem, które pamiętasz najbardziej? Dla mnie najbardziej interesującym spotkaniem tego dnia było z Stephenem Millerem. Uważam go za naprawdę interesującą postać pod wieloma względami, zarówno w tym momencie, jak i to, co reprezentuje i jak się zachowuje. Nie jest to osoba, która została fotografowana w ten sposób wiele razy. Wyraźnie był trochę zdenerwowany z powodu sesji portretowej i zadawał wiele pytań. "Dlaczego to robisz? Dlaczego robisz zdjęcia na filmie, a nie cyfrowo? Dlaczego wiesz, co robi to urządzenie? I jak to wygląda? Jak ja wyglądam? Czy wyglądam jakbym się garbił?" W pewnym momencie powiedziałem mu: "Wiele osób może mówić wiele rzeczy o tobie, ale garbienie się nie jest jedną z nich." Na koniec sesji podszedł do mnie, żegnając się, i powiedział: "Wiesz, masz dużą moc w tym, jak dyskretnie potrafisz być miły dla ludzi," oznacza to miłe traktowanie ludzi na moich zdjęciach. Spojrzałem na niego i powiedziałem: "Tak, ty też masz." Była to dla mnie interesująca reakcja. Po prostu przebywanie w takim miejscu jest fascynującym doświadczeniem, być w pewnym stopniu w kręgach takiej władzy, a jednak zobaczyć, że jest to trochę jak Czarnoksiężnik z Krainy Oz za zasłoną. Miejsce jest małe i zaniedbane, widać ślady farby na ścianach, okablowanie jest wykonane w zaniedbany sposób, biurka mogą być bałaganiarskie, i to... wydaje mi się, że to trochę jak patrzenie na środek zarządzania w wielu firmach.
Ile czasu spędziłeś z każdą z osób, które portretowałeś? Każda sesja trwała od 15 do 35 lub 40 minut z każdą z nich. Myślę, że trochę więcej czasu spędziłem z Marco Rubio, na przykład. A potem zaprosiliśmy ich wszystkich do pokoju Roosevelt, gdzie zrobiliśmy grupowe zdjęcie ze wszystkimi, co również zajęło około 30 minut, ponieważ zrobiłem dwie oddzielne konfiguracje grupowe.
Czy ktoś z nich prosił o zobaczenie wykonanych zdjęć? Nikt naprawdę nie pytał o zobaczenie zdjęć, co mnie trochę zaskoczyło, bo takie było moje doświadczenie z politykami wcześniej. Ale fotografowałem głównie na filmie, więc nie było możliwości pokazania im zdjęć, gdybym chciał.
Z jakiej odległości robisz zdjęcia? Robiliśmy wiele rzeczy. Jak widać w magazynie, niektóre zdjęcia są bardziej formalne z pewnej odległości, normalna odległość portretu od fotografii, gdzie można poczuć otoczenie, kontekst tego, jak wygląda ich przestrzeń, co było dla mnie również ważne do pokazania. Chciałem dać poczucie tego, jak to jest w ich biurze. Niewykończone okablowanie, malowanie ścian, sztuka, rzeczy, które wybrali do umieszczenia w swoim biurze. To jest interesujące, fascynujące. A potem również zbliżałem się, by zrobić bardzo ciasne portrety. I staję bardzo, bardzo blisko nich, gdy to robię. Więc nie jest to tak, jakbym ukrywał, co robię. Fizycznie stałem tak blisko, że nawet Susie Wiles w pewnym momencie powiedziała mi: "Jesteś za blisko." I się cofnąłem. Więc nie, to nie są przycięte wersje. Stoję bardzo, bardzo blisko.
Susie Wiles, szefowa sztabu Donalda Trumpa.
Marco Rubio.
Stephen Miller.
Jak połączyłeś swoje zdjęcia z tekstem autorstwa Chrisa Whipple'a? Nie czytałem historii Chrisa Whipple'a dzień wcześniej, ponieważ nie była skończona, ale Chris był obecny na sesji zdjęciowej. I rozmawialiśmy dużo o tym, jakiego rodzaju relację miała być historia. Wiedziałem przybliżenie, o czym jest historia, jeśli nie wszystkie dokładne szczegóły. Ale nie widzę tego jako moje zadanie ilustrowanie historii. Jestem tam jako dziennikarz na własne potrzeby, jakby oczami publiczności, aby wejść i obserwować i zobaczyć, co widzę. Staram się to robić w sposób obserwacyjny. Czuję, że moim zadaniem jest zaoferować widzowi punkt widzenia tego, co przeżyłem w tym momencie. Czuję się jak zawodowy obserwator. Wchodzę, aby obserwować i być oczami publiczności w tym sensie. Moim zadaniem nie jest dekorowanie czasopisma, ale pokazanie widzom, jakie było doświadczenie.
I powiedziałeś, że już fotografowałeś prezydenta Trumpa, czy zrobiłbyś to ponownie? Zrobiłbym zdjęcie prezydentowi Trumpowi ponownie? Oczywiście. Pozwoliłby mi na to zrobić? To inna sprawa. Zrobiłem również zbliżenie jego twarzy. Fotografowałem go bardzo, bardzo blisko. Bycie fizycznie blisko prezydenta z aparatem jest dziwnym doświadczeniem. Jest otoczony ochroniarzami Secret Service, a być fizycznie tak blisko jest niewygodne, prawdopodobnie dla niego, jak i dla mnie, ale dla wszystkich. Więc kiedy fotografowałem bardzo blisko prezydenta Trumpa, trochę trzeba było zagrać w szachy, aby móc zbliżyć się fizycznie, mimo że on siedział dla mnie jako obiekt.
Jakie są twoje odczucia na temat reakcji na zdjęcia? Czy zepsuliśmy Internet? Nawet nie wiem, od czego zacząć, żeby odpowiedzieć na to. Internet jest dziwnym miejscem. Pewnie spodziewałem się jakiejś reakcji. Nigdy bym nie przypuszczał, że zainteresowanie będzie na takim poziomie. Internet ma swoją własną wolę i zwraca uwagę na pewne rzeczy. Nie wiem, czy ma to coś wspólnego ze mną, czy bardziej z czasem, w którym jest obecnie Ameryka, z sytuacją mediów teraz. Może w tym coś jest, i ludzie łączą się z tym, reagując w sposób, o jakim nigdy nie marzyłem.
Marco Rubio przez chwilę zmienił swoje zdjęcie profilowe na jedno z twoich zdjęć. Żartujesz. Impresyjne. Szacunek. Szacunek.
Vance powiedział, że jest ci winien 1000 dolarów... JD Vance zrobił sobie żart podczas gdy fotografowaliśmy go. Powiedział coś w stylu: "Dam ci sto dolarów za każdego, kogo sprawisz, że będę wyglądał gorzej niż ja. I wiesz, tysiąc dolarów, jeśli to będzie Marco". Wtedy wszyscy lekko się zaśmialiśmy. Ale później, gdy przyszliśmy na zdjęcie grupowe, powiedziałem im wszystkim: "A propos, vice prezydent zaoferował mi sto dolarów za każdego z was, którego sprawiłem, że wygląda gorzej niż on". I gdy opuszczali pokój, żartowałem z nim i powiedziałem: "Wiesz co, jesteś mi winien kilkaset dolarów ", a on odpowiada: "Tak, tak, tak, już w drodze".
Wiceprezydent JD Vance.
Jednym z najbardziej omawianych obrazów jest ten z Karoline Leavitt i śladami po zastrzykach na jej ustach. Nie wierzę w upokarzanie kogokolwiek za jego wygląd fizyczny. Ale ona podejmuje decyzje dotyczące tego, jak się prezentuje i jak zmienia swój wygląd fizyczny, który prezentuje światu. Ja dokonałem wyboru, fotografując jej decyzje w sposób, który ujawnia jej wybory. I nie—wybrałem nie usuwać tych rzeczy, ktore widzisz na zdjęciu, ani ich nie ukrywać ani minimalizować.
Karoline Leavitt, sekretarz prasowy Białego Domu.
Czy komentarze internautów coś sprawiły, że zdałeś sobie sprawę o swoich zdjęciach? Jest jedna historyk sztuki w internecie, która ciągle aktualizuje, co widzi na zdjęciach i to fascynujące: odniesienia do kompozycji historycznych obrazów, wszystkie te rzeczy mnie nieustannie bawią. Nie planowałem rozpoczęcia dyskusji, ale w tej chwili toczy się dyskusja o znaczeniu obrazu fotograficznego czysto w dzisiejszym świecie sztucznej inteligencji, mediów społecznościowych, filtrów, jak się prezentujemy i cała dyskusja oraz perspektywa wokół obrazu i fotografii. I to dla mnie fascynujące obserwować to w internecie. Może w pewien sposób staliśmy się—zasnęliśmy na pomysle, co jest fotografem i czym jest obraz publiczny. I obserwowanie tej dyskusji w internecie, to było dość fascynujące.
Czy istnieje coś, czego czytelnicy jeszcze nie zauważyli na twoich zdjęciach? Jest jedno "jajo wielkanocne", które miałem nadzieję, że ludzie zaczęliby dostrzegać, i może zaczynają to dostrzegać, to że kazałem Stephenowi Millerowi usiąść pod jednym z obrazów olejnych w Sali Roosevelta, który jest pięknym obrazem przedstawiającym Indian przekraczających rzekę na koniach, aby wrócić do swojej wioski tipi. To był jeden z tych rzeczy, które—uznałem to za ciekawe i może niekonieczne, że zwróci uwagę. Idź, zobacz, poszukaj.
Stephen Miller, wice szef sztabu Białego Domu.
Skąd wziąłeś zdjęcia, między bardzo pozowanymi portretami a bardziej improwizowanymi zdjęciami? fotografowałem wszystkich w różny sposób, zarówno w bardziej formalnych kontrolowanych pozycjach portretowych, jak i w nieosłoniętych momentach, które obserwowałem, będąc tam w West Wing. To było moim zadaniem—to obserwować moje doświadczenie tam i przekazać coś na ten temat. Dlaczego wybrałem te rzeczy? Teraz wchodzimy w dziwny obszar tego, co znaczy fotografia i wszystkie te kwestie, jak zdjęcie wybiera określony moment, który mówi większą prawdę lub jest w jakiś sposób odkrywczy na temat mojego ogólnego doświadczenia tam czy tego, co tam widziałem, sytuacji. To jest nieprecyzyjna nauka, czy raczej, waham się użyć słowa sztuka, ale to jest to, co znajduję interesujące w fotografii. Fotografia dla mnie nie jest koniecznie o robieniu czegoś ładnego, chodzi o widzenie, obserwowanie i komunikowanie czegoś na temat doświadczenia.
Susie Wiles
Karoline Leavitt
JD Vance
Marco Rubio
A kto jest następnym politykiem, którego chciałbyś sfotografować? Rosalía. [śmiech] Jest jeszcze jedna dyskusja internetowa, którą uważam za interesującą: Tak, fotografowałem i czasami fotografuję celebrytów bardzo blisko. Jest zdjęcie Rosalíi, jest bardzo blisko, a część dyskusji w internecie brzmi: "O, ale nie widzisz jej porów i błędów makijażowych." I tak, to prawda: jest celebrytką. Nie jestem tam, żeby ją fotografować z tego samego powodu, w tym samym kontekście, w jakim jestem tam, gdy udaję się do West Wing jako dziennikarz. Ona jest wykonawcą i nie ma na swoich barkach odpowiedzialności za dobro milionów ludzi. I to jest wielka różnica. Ci ludzie pełnią funkcje publiczne, a ona jest artystką estradową, i kontekst jest zupełnie inny. Więc sfotografowałem ją w inny sposób. A jej skóra przypadkiem jest ładniejsza niż Marco Rubio.
Susie Wiles, JD Vance i "Junkyard Dogs": Szef Gabinetu Białego Domu o drugiej kadencji Trumpa (część 1 z 2)
Susie Wiles o plikach Epsteina, taktykach wojennych Pete'a Hegsetha, zemście i nie tylko (część 2 z 2)
11 Odrażających rzeczy z ostatniego przecieku plików Epsteina
Vanity Fair w Białym Domu: Edycja Trumpa 2.0
Dzieci MAGA wyrażają swoje zdanie
Zgłoszone problemy zdrowotne Donalda Trumpa, przeanalizowane
Nawet chrześcijanie mają dość "Balerinki Farm"
Niczego osobistego z Connorem Storrie i Hudsonem Williamsem z "Heated Rivalry"
Poznaj 11 najlepszych filmów 2025 roku
Z archiwum: Za kulisami skandalu z łabędziami Capote'a