Biały lotos patrzy w otchłań w trzecim sezonie | Vanity Fair
![](/images/blog/831ecfe5a70dab1df9e687a63669d3f8.jpg)
Jest to dość trafne, gdy wchodzimy w kolejną okropną epokę (lub kontynuujemy jedną), że trzeci sezon The White Lotus (16 lutego, HBO) powinien być tak pełen grozy i duchowego cierpienia. Pierwsze dwa sezony obszernego serialu antologicznego Mike'a White'a - wszystkie rozgrywające się w różnych obiektach ultra luksusowego łańcucha kurortów - z pewnością nie były wolne od tych motywów, ale być może miały inne, bardziej śmiertelne zmartwienia wyżej na swoich umysłach.
Pierwszy sezon, na Hawajach, był badaniem klasy, które stawiało beztroskich gości przeciwko miejscowym, obsługującym ich kaprysy i podatnym na ich drapieżne działania. Drugi sezon, na Sycylii, zagłębił się w ciemną przygodę i ryzyko związków i pożądania. Teraz, White udał się na piękną tajską wyspę z grupą (głównie) nowych postaci, przyjaciół i członków rodziny oraz kochanków, którzy są albo pełną energii lęku albo znieczuleniem pustką szukającą sensu.
Tajlandzki Biały Lotus położył duży nacisk na zdrowie, zachęcając swoich gości do poszukiwania fizycznej oczyszczenia i złagodzenia jakiegoś psychicznego bólu, który zabrali ze sobą. Ale większość postaci trzeciego sezonu nie jest naprawdę zdolna do tego - przynajmniej nie w sześciu odcinkach, które widziałem. Sezon jest jak dotąd powolnym płomieniem, celowo układającym swoje karty w stronę jakiejś rodzaju gwałtownego finału. Broń przechodzi z rąk do rąk, podejrzani mężczyźni poruszają się przez morze wakacyjnych gości jak rekiny, słuch o odległym kryzysie dobija się do brzegu. White nie kreuje żadnego konfliktu dobrego ze złem, nie sądzę, żeby tak było, ale raczej bada różne warstwy już utraconych ludzi. Ta seria odcinków jest ponura w porównaniu do pierwszego i drugiego sezonu, chociaż nadal ostra i intrygująca tam, gdzie to się liczy.
Zgodnie z tradycją White Lotus, White zestawia różne grupki ludzi, niektóre z nich będą się mieszać, inni pozostaną zatomizowani od reszty. Jason Isaacs i Parker Posey grają Timothy'ego i Victorię, bogatego (i niewątpliwie republikańskiego) mieszkańca Północnej Karoliny na wakacjach ze swoimi głównie dorosłymi dziećmi: macho finansista Saxton (Patrick Schwarzenegger), studentka zainteresowana buddyzmem Piper (Sarah Catherine Hook) i dziewicza uczennica Lochlan (Sam Nivola). Rodzice są wulgarnymi Amerykanami bardziej wyszukanego rodzaju, podczas gdy dzieci są wszystkie trochę rozpieszczone na swój sposób. W nich jest uczciwość, bardziej ewidentna u Lochlana i Piper, ale wszyscy dzielą tę samą podstawową dolegliwość, jakoś uczuleni na świat, którego mimo wszystko są kontrolerami.
Małżeństwo niezadowolone, starszy Amerykanin Rick (Walton Goggins) i młodsza Brytyjka Chelsea (Aime Lee Wood), przybyli na kurort pozornie w trakcie jednej nieskończonej kłótni, on zrzędliwy i wycofany, ona błagająca go, żeby się otworzył, żeby ją wpuścił do swojego wnętrza, żeby cieszył się pięknem i możliwościami otaczającymi ich. Ale Rick pozostaje pogrążony, ustępując jedynie, w egzystencjalnie żałosny sposób, przed doradcą duchowym kurortu (Shalini Peiris). Wątek ten staje się trochę nużący - trudno zrozumieć, dlaczego Aimee pozostaje - dopóki White w końcu nie odkryje kolejnej warstwy i nie pokaże nam więcej tego, co nadaje życie temu samotnemu parze.
Z dużo większą energią wchodzi trójka przyjaciół z dzieciństwa, teraz w lekko niezadowolonym średnim wieku. Jaclyn (Michelle Monaghan) to wystarczająco znana aktorka telewizyjna, która sfinansowała podróż swoich dwóch najstarszych koleżanek, Kate z towarzystwa Austina (Leslie Bibb) i zgorzkniałej nowojorki Laurie (Carrie Coon). Szczęśliwe spotkanie szybko przeradza się w prywatne rozmowy, w których dwie przyjaciółki obgadują trzecią, konfiguracja znana każdemu, kto znalazł się w podzielonej, chociaż wciąż kochającej, grupie przyjaciół. Tutaj White jest najbardziej soczysty i zabawny, pisząc trzęsąco wiarygodny dialog, dostarczany z naturalną gracją przez aktorów. Pojawia się też trochę dramatu, cichszego rodzaju o tkwienie w starych wzorcach społecznych, dotyczącego gromadzenia się trosk i rozczarowań w życiu. Chciałbym tylko, żeby ta narracja miała silniejsze połączenie z resztą.
Należy również uwzględnić personel hotelowy. Potencjalny romans między ochroniarzem Gaitokiem (Tayme Thapthimthong) a majordomem Mook (Lalisa Manobal) wydaje się zagrożony wiarą Gaitoka, że nie jest wystarczająco twardy ani męski dla Mook, który przyciągnął wzrok przysadzistych mężczyzn, którzy chronią właścicielkę hotelu, wielką damę Sritalę (Lek Patravadi). Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z White Lotus, możemy prawdopodobnie spodziewać się, że zagłada czai się na horyzoncie tej historii, choć mam nadzieję, że White znajdzie mniej spodziewane zakończenie. Mam taką samą nadzieję dla Belindy (Natasha Rothwell), masażystki, którą ostatnio widzieliśmy oszukaną przez zmarłą Tanyę w pierwszym sezonie. Belinda przyjechała do kurortu na korporacyjny program wymiany, by tam nauczyć się nowych wskazówek i technik od swoich tajskich odpowiedników. Wątek Belindy staje się bardziej skomplikowany, ale nie zdradzę jak.
Tak więc White zebrał wszystkie niezbędne ruchome elementy. Ale podobnie jak tegoroczny tematyczny utwór jest bardziej stonowany niż poprzedni, ta seria opowieści wydaje się nieco mniej dopracowana niż to, co miało miejsce wcześniej. Wszystko jest interesujące, ale brak tam tej ścisłej kontroli i pomysłowości, które uczyniły poprzednie dwie serie takimi cudami. White wydaje się bardziej zmęczony, polegając być może na zbyt wielu frazesach w walce o znalezienie nowych rzeczy dla skisłych bogaczy do zrobienia.
Przynajmniej w pierwszych kilku odcinkach. Stopniowo, piec zostaje rozpalony, a sezon staje się bardziej przekonujący. Aktorzy osiadają w swoich rolach, narracja staje się bardziej złożona. White pakuje kopertę w kierunku poważnie tabu w sposób, w jaki nigdy wcześniej tego nie zrobił. Wykorzystuje również skutecznie złowieszcze sny i zapowiedzi, pozwalając duchowemu szeptowi w powietrzu tego okazałego dżunglowego kompleksu nastręcznie infromować historię.
Sezon jest o chorobie duszy — bądź może to jest choroba całkowitego braku duszy. Jedna postać opisuje siebie jako pustkę, jako nic. Inna bez ogródek, okrutnie, ale trafnie określa tę lukę u potencjalnego zalotnika. Być może gnicie świata, które podkradało się do postaci w sezonach pierwszym i drugim, wreszcie, naprawdę nadeszło. Śmierć Tanyi nie wydaje się wybawić ludzkości z jej zatrważającego stanu.
Po tym jak Lochlan nieco niewrażliwie pokazuje Viktorii filmy z tsunami z 2004 roku, które zniszczyło tak wiele wybrzeży Tajlandii, ma koszmary o zbliżającej się fali, którą jej córka uważa za ostrzeżenie. W wyniku dwóch dziwnych i strasznych incydentów, Chelsea jest przekonana, że coś złego zbliża się w jej stronę. White potrząsa głową na całą tą narastającą niepewność z westchnieniem, patrząc na te nieszczęsne osoby, które nie zdają sobie sprawy, że ruina już tu jest. Najlepiej, na co mogą liczyć, to może spokój życia pośmiertnego — albo, jeśli wierzysz w buddyjskie wierzenia, szansa na lepsze postawienie spraw w kolejnym życiu.
Niesamowity drugi akt Smash
Oczywiście, że Jeremy Strong był "dziwnie zaangażowany" w tę reklamę Dunkin' podczas Super Bowl
Wnętrze najbardziej niekonwencjonalnej jednostki antyterrorystycznej w Ameryce
Czego ludzie nie zrobią dla władzy? Posłuchaj podcastu Inside the Hive z prowadzącą Radhiką Jones
Czy Donald Trump boi się Elona Muska?
Wnętrze wielkich biznesowych ambicji Księcia Harry'ego i Meghan Markle, 5 lat po ich odejściu z rodziny królewskiej
Dlaczego Anora jest teraz faworytem do Oscara za najlepszy film
Skandal związany z nadużyciem seksualnym, który wstrząsa elitarną szkołą z internatem w Berkshires
Strzeż się seryjnego łamacza prawa z Point Dume
Każdy film Stevena Spielberga, umieszczony w rankingu
Z archiwum: Super zła historia miłości Stephena Millera i Katie Waldman