'Zgubiłam mojego rocznego syna z powodu niesymptomatycznej choroby - pięć dni później mój mąż odebrał sobie życie' - OK! Magazine

25 Wrzesień 2024 2105
Share Tweet

To był normalny wieczór w lutym 2012 roku, gdy moje życie zmieniło się na zawsze. Bawiłam się z George'em i moimi innymi dziećmi - Holly, wtedy trzyletnią, i Isaacem, dwuletnim - po kąpieli, jak zawsze, ale nagle George się zasłabł i jego małe ciało opadło do tyłu.

Spróbowałam go podnieść, ale był bezwładny, jak martwy ciężar. Wiedziałam wtedy, że coś jest nie tak. W panice krzyczałam na mojego męża Paula, żeby zadzwonił pod numer 999. Pośpieszyliśmy z George'em do Szpitala Królewskiego Glamorgan w Llantrisant, gdzie personel walczył, by go uratować, ale w ciągu dwóch godzin odszedł.

Wydawał się być całkowicie zdrowy i wesoły - nie było żadnych oznak choroby - ale później dowiedzieliśmy się, że miał bezobjawowe zapalenie płuc i grypę A. Mieliśmy szczęście, że udało nam się ustalić przyczynę śmierci, bo wiele rodzin tego nie robi - ale zawsze będziemy zdumieni, jak dziecko może być tak chore, a wyglądać tak dobrze.

Ból był nieopisywalny. Mój świat zawalił się na kawałki - nie było nawet strefy żałoby ani cichego miejsca, gdzie moglibyśmy usiąść. Pielęgniarka w końcu znalazła dla nas pokój i przyniosła nasze martwe dziecko do nas, trzymając go w ramionach, abyśmy mogli się pożegnać.

Jak doszło do tego, że z byliśmy szczęśliwą rodziną pięcioosobową, a teraz to? Pierwsze urodzinowe kartki dla George'a wciąż wisiały w salonie. Nie było łez. Nie było słów. Tylko szok. Całkowity i bezwarunkowy szok.

Potem pojawiły się wszystkie pytania w mojej głowie - jak to wszystko przeżyjemy? Co powiemy innym dzieciom? W końcu powiedzieliśmy im: "Gdy jesteś żywy, potrzebujesz swojego ciała i masz w brzuchu ten duży pękający blask. Ale gdy umierasz, twoje ciało już tego nie potrzebuje, a blask zostaje rzucony na niebo i staje się gwiazdą, którą zawsze możesz zobaczyć, gdziekolwiek jesteś".

Po śmierci George'a zobaczyliśmy, że nie ma systemu, który by nas podtrzymał i zajmował się nami jako rodziną. Gdy tracisz dziecko, przechodzisz przez wiele emocji, poczucie winy i obwiniania - i tyle pytań, na które nie ma odpowiedzi. Nikt nie skontaktował się z nami, nikt nie podał nam ręki pomocy. Czuliśmy się całkowicie porzuceni przez system.

Pozostałe dzieci wróciły do przedszkola kilka dni później, ale ja i Paul po prostu siedzieliśmy. On był zdeterminowany, że moglibyśmy zapobiec temu wszystkiemu. Jako rodzic zawsze myślisz, że jesteś tam, aby chronić swoje dziecko, a nie tylko patrzeć, jak to się dzieje - ale nie było nic, co moglibyśmy zrobić. To był bardzo trudny czas. Byliśmy w rozpaczy - ale byliśmy w tym razem, przynajmniej tak mi się wydawało.

Ale Paul, 32 lata, nie mógł żyć z niewyjaśnionymi pytaniami i pięć dni po śmierci George'a, stało się to, co nie do pomyślenia - odebrał sobie życie. Wyszedł samochodem na plażę, wyraźnie zaniepokojony. Nie przejmowałam się tym specjalnie, ale nie wrócił.

Po około godzinie próbowałam do niego dzwonić, ale nie mogłam się dodzwonić. Mniej niż dwie godziny później usłyszałam krzyk mojej mamy, gdy otwierała drzwi. Dwóch policjantów tłumaczyło, że Paul odszedł.

Pamiętam, że nie czułam żadnych emocji. Byłam cicho. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Mój organizm odmówił posłuszeństwa, byłam w szoku. Straciłam kontrolę nad całym ciałem - zrobiłam się w spodnie i wymiotowałam.

Paul był najlepszym mężem i tatą i nigdy nie zmagał się z problemami ze zdrowiem psychicznym - był kochany i uwielbiany przez swoją rodzinę. To pokazuje, co trauma może zrobić z człowiekiem. Nasza rodzina została rozbita na pół. Zawsze będę zastanawiać się, czy mogłam zrobić coś inaczej.

Paul i George mieli wspólne pogrzeby trzy tygodnie po śmierci Paula przed 1 000 osobami. Byłam przytłoczona lękiem i wspomnieniami, widziałam George'a na łóżku szpitalnym i policjantów przy moich drzwiach - ale przetrwałam dzięki czystej adrenaliny. W pewnym sensie to było dobre, że dzieci były tak młode, ale to również smutne, bo mają bardzo ograniczone wspomnienia o Paulu i George'u.

Moja mama, Christine, i tata, Alan, zrezygnowali z całego swojego życia dla nas. Byli na emeryturze i zamieszkali ze mną przez niemal dwa lata. Musieliśmy utrzymać rutynę dla dzieci i tak naprawdę to oni mnie podtrzymywali bardziej, niż by się kiedykolwiek spodziewałam.

To oni sprawili, że mogłam sobie poradzić, gdy moje dzieci dorastały, ponieważ wtedy zrobili dla mnie wszystko. Beze mnie nie byłabym w stanie tego znieść. Nie można przejść przez coś takiego samemu.

Nikt w profesjonalny sposób nie był z nami jako rodziną. Dzwoniliśmy na numery telefonów, dzwoniliśmy do organizacji charytatywnych, dzwoniliśmy na linie pomocy codziennie przez miesiące, a nikt, żadna z tych organizacji, nie wróciła do nas. Nie sądzę, że rząd czy instytucje zdrowia mają wystarczające fundusze, aby zapewnić rodzinom wsparcie, na jakie zasługują.

To była moja motywacja, gdy założyłam organizację charytatywną 2wish - by upewnić się, że rodziny, które doświadczają nagłej, nieprawdopodobnej i często traumatycznej śmierci dziecka, otrzymają wsparcie, na które zasługują. Nie miałam pojęcia, co robię, ale wiedziałam, że chcę coś zrobić, więc założyłam 2wish w ciągu sześciu miesięcy.

Pomysłem było jedynie pomóc lokalnemu szpitalowi, w którym zmarł George, ale teraz jesteśmy organizacją charytatywną, która wesprzeła ponad 7 300 osób w Walii i Anglii dotkniętych nagłą i niespodziewaną śmiercią dziecka lub młodej osoby w wieku 25 lat i młodszych. Musiałam stworzyć coś, co byłoby dziedzictwem moich chłopców, by upewnić się, że nadal żyją - ponieważ zawiedziono nas.

Moja następna wielka przygoda już się rozpoczęła. Przygotowuję się do trekkingu do bazy Everestu w połowie października z 14 osobami dla 2wish, aby pomóc w zebraniu funduszy. Oczywiście, mimo wszystko co się stało, nadal cierpię z powodu mojego zdrowia psychicznego i lęków. Martwię się o zostawienie moich dzieci, mimo że Holly ma już 16 lat, a Isaac 15, ale myślę, że każdy czasem musi wyjść ze strefy komfortu. Nie mogę się już doczekać i będę kontynuować to, aby zwiększać świadomość nagłej śmierci u dzieci.

Otrzymałam nagrodę Pride Of Britain i otrzymałam wsparcie od Księcia Williama. Przyszedł i mnie objął przed wszystkimi, co jest niesamowite. Nick Knowles i Will Champion z Coldplay także są ambasadorami 2wish. Nadal nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło, szczerze mówiąc.

Udało mi się odbudować nowe, dobre życie i od tego czasu ponownie wyszłam za mąż, poznając menedżera IT Craiga, 53 lata, dzięki mojej organizacji charytatywnej. Wspierał nasze wydarzenia od 2017 roku i po kawie zorientowaliśmy się, że jest iskra. Wzięliśmy ślub w kwietniu 2018 roku.

Moja organizacja charytatywna i przygody są dziedzictwem Paula i George'a i mam nadzieję, że oznacza to, że żaden tata nigdy nie będzie musiał opuścić domu rodzinnego i już nigdy nie powróci.

Rhian wędruje do bazy Everestu dla 2wish, który zbiera fundusze, aby pomóc rodzicom w Anglii i Walii. Po więcej informacji i aby pomóc, odwiedź 2wish


POWIĄZANE ARTYKUŁY