Arsenal 5-1 Man City: Raport z meczu i 4 punkty do omówienia po tym jak Kanonierzy upokorzyli aktualnych mistrzów
Arsenal zniszczył rywali Manchester City w niedzielę po południu w Premier League, demolując zespół Cityzens 5-1 w północnym Londynie
Arsenal potrzebował zaledwie 104 sekund, aby objąć prowadzenie na Emirates Stadium, gdy Martin Odegaard wykorzystał błąd obrony, by strzelić gospodarzom bramkę. Gdyby nie rażąca strata Kai'a Havertza, City mogłoby być z dwiema bramkami w tyle, gdy w stolicy zabrzmiał sygnał przerwy.
Ale nie miała to znaczenia po przerwie. Pomimo że Erling Haaland na chwilę wyrównał dla gości, trafienia w drugiej połowie Thomasa Parteya, Mylesa Lewisa-Skelly'ego, Havertza i Ethana Nwaneriego doprowadziły Kanonierów do efektownego i niezapomnianego zwycięstwa.
Mecz rewanżowy we wrześniu przyniósł chaos, fajerwerki i więcej niż sporą ilość złej krwi, a niedzielna pasjonująca konfrontacja wywołała podobne emocje w zaledwie dwie minuty. Błąd Manuela Akanjiego podarował Arsenelowi posiadanie głęboko w terenie City, a kapitan Odegaard ukarał za błąd po podaniu Havertza, gdy gospodarze wyszli na prowadzenie.
Po tym jak obrońca Arsenalu Gabriel Martinelli został powstrzymany przez flagę spalonego po lobie na Stefanie Ortegi trzy minuty po bramce Kanonierów, City znalazło się w sytuacji, w której musiało jedynie powstrzymać energicznych gospodarzy. Wykonali tę pracę profesjonalnie, odbierając ostry charakter drażliwej sytuacji, podczas gdy Josko Gvardiol był bliski wyrównania w połowie pierwszej połowy, kiedy David Raya doskonale skierował jego strzał głową na poprzeczkę.
Dokładnie w momencie, gdy City zaczęło znajdować swoje tempo, kolejny błąd dał Arsenalowi szansę, by zwiększyć przewagę. Tym razem Mateo Kovacic został pozbawiony piłki na krawędzi własnego pola karnego przez Declana Rice'a, ale Havertz, który miał sporo czasu i miejsca, aby wybrać miejsce strzału, niewytłumaczalnie chybił z 12 jardów z otwartą bramką.
City zakończyło pierwszą połowę na prowadzeniu, gdy Raya znów został wezwany do akcji po strzale Savinho z defilade niedaleko słupa oraz mistrzowie zaczęli drugą połowę kontrolując tempa meczu.
Nie trwało długo, zanim zamienili swoją dominację terytorialną na wyrównanie. Mimo że przez całą pierwszą połowę pozostawał anonimowy, to Haaland złamał obronę Arsenalu, unosząc się nad Williamem Salibą i pokonując Raya w 55. minucie.
Arsenal odpowiedział z niszczycielską szybkością, gdy odzyskali prowadzenie zaledwie minutę później, ponownie wykorzystując niewłaściwe podania City w ich trzeciej części boiska. Tym razem winnym był Phil Foden, którego boczne podanie zostało przechwycone przez Parteya, który następnie pchnął strzał za pomocą znaczącej zmiany kierunku od Johna Stonesa.
City pokazało swoją zdolność do samozniszczenia zbyt często w tym sezonie i ponieśli kolejną bolesną klęskę, gdy Arsenal zadał szybką trzecią bramkę. Lewis-Skelly był architektem nerwowego strzału, otrzymując piłkę w polu karnym przed uderzeniem w daleki róg - lewa dłoń Ortegi nie była na tyle mocna, by odprzec ślizgający się strzał młodzieńca.
Arsenal nie przestawał jednak zadawać bólu drużynie, która wyprzedziła ich w poprzednich dwóch sezonach Premier League, z Havertzem wreszcie wchodzącym do akcji w 76. minucie. Odkupienie za spodek w pierwszej połowie, Niemiec wykonał kliniczny strzał w tym przypadku, kończąc doskonałe kontrataki, zanim Nwaneri zamknął wynik równie imponującym trafieniem w doliczonym czasie gry.
Wynik pozwala Arsenalowi zbliżyć się na sześć punktów do lidera ligi Liverpoolu i wysłać ostrzeżenie do Czerwonych, podczas gdy City pozostaje na czwartym miejscu, ale traci dziewięć punktów do drugich Kanonierów.
Sprawdź tutaj oceny piłkarzy w meczu Arsenal 5-1 Man City.
Arsenal nadal jest zdecydowanym outsiderem do tegorocznych rozgrywek Premier League, ale w niedzielę przekazał ostrzeżenie Liverpoolowi. Pokonanie City nigdy nie było łatwiejsze, ale Kanonierzy zabłysnęli w olbrzymim zwycięstwie nad mistrzami, co pozwala im nadal walczyć o pierwsze miejsce.
Druga drużyna z północnego Londynu wiedziała, że porażka oznaczałaby, że zostaje im dziewięć punktów do odrobienia na korzyść Czerwonych, chociaż rozegrali o jedno spotkanie więcej niż swoi rywale o tytuł. Pomógł im szybki start, ale pozostali spokojni nawet podczas nacisków ze strony City, po wyrównaniu Haalanda.
Ich druga połowa była zbyt trudna dla City do zniesienia, a nawet Liverpool znalazłoby ogromne trudności z radzeniem sobie ze szybkością, zdecydowaniem i bezlitosnością drużyny Mikel Arteta po przerwie. Byli niszczycielscy w kontrataku i niemal perfekcyjni w obronie, gdy frustrowali swoich gości, z wieloma osobami błyszczącymi wyjątkowymi występami.
Jeśli Liverpool się potknie, Arsenal będzie tam.
Strona Pepa Guardioli stała się synonimem kryzysów w tym sezonie. Zrezygnowali z trzybramkowego prowadzenia z Feyenoordem, dwóchbramkowych z Brentford i Paris Saint-Germain, i rzadko kiedy wyglądali na komfortowo broniąc swojej przewagi będąc na prowadzeniu.
Przez ponad połowę niedzielnego spotkania, City wydawało się być w zasięgu Arsenalu, a wyrównujący gol Haalanda wydawał się prawdopodobny, by stworzyć nerwowe końcówki na Emirates. Ale gdy szybko stracili prowadzenie, była to znajoma historia implozji zespołu tak psychicznie łamliwego obecnie.
Pojawiło się więcej błędów i luki się otworzyły, gdy Arsenal w pełni skorzystał ze swoich nie w formie przeciwników, pozostawiając Guardiolę z więcej pytań dotyczących kruchości jego zespołu po upokarzającym drugim meczu.
Wielkim tematem był spór między Haalandem a Gabrielem przed początkiem meczu, gdy para wymieniła ciosy na stadionie Etihadu podczas wciągającego remisu 2-2 wcześniej w tym sezonie. Norweg rzucił piłką w głowę obrońcy Arsenalu po wyrównaniu w 98. minucie Johna Stonesa, zanim powiedział Mikelowi Arteta, aby „był skromny” po meczu.
Jednak miał nieszczęśliwy początek w stolicy. Po tym jak już musiał znieść świętowanie Gabriela w jego obliczu po otwarciu Odegaarda w drugiej minucie, zakończył pierwszą połowę zaledwie sześcioma dotknięciami i jednym celowym podaniem na swoje nazwisko, nie wykonując żadnego strzału i przegrywając oba swoje pojedynki również.
Choć udało mu się wpisać na liście strzelców za pomocą typowego, klinicznego gola głową, był podobnie izolowany i anonimowy po szybkiej bramce Arsenalu, która odebrała grę z rąk City, i miał problemy w starciach z Salibą i Gabrielem w zamykającej się półgodzinie, gdy goście słabli.
Haaland miał najmniejszą liczbę dotknięć spośród wszystkich zawodników wyjściowej jedenastki i będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę, widząc, jak jego drużyna zostaje rozerwana na kawałki.
Lewis-Skelly od dawna jest uważany za jednego z najbardziej obiecujących produktów akademii Arsenalu, ale kontuzje w tym sezonie wprowadziły go na rampę świateł. Grając na lewej obronie, osiemnastolatek regularnie występuje w defensywie Gunners.
Młodzieniec, który potrafi grać także na środku pola, prezentuje coraz bardziej efektowne występy, ale swoje najlepsze pokazał w czerwieni w niedzielę. Jego praca obronna była wyjątkowa - zrobił pięć odzyskań, dwie interwencje i nie został przeciwnik przebrnięty ani razu - ale to jego atakujące starania dodatkowo zyskały go w oczach kibiców.
Oczywiście, jego gol będzie głównym punktem, kozacki rajd zakończony imponującym trafieniem - nawet jeśli Ortega powinien był zrobić lepiej z tym strzałem. Ale jego regularne przebicia do przodu i pewność w grze ogólnie były równie przyjemne, a zasłużony aplauz rozbrzmiewał po Emirates, gdy opuszczał boisko późno.
Nachodząca medytacyjna celebracja Haalanda po jego bramce w drugiej połowie na pewno zdobędzie sobie uznanie wiernych fanów Arsenalu.
feed