Influencer Romance Goes to Dizzying Extremes in Skywalkers: A Love Story | Vanity Fair

18 Lipiec 2024 1783
Share Tweet

Istniały już filmy dokumentalne o wpływowych osobach, a na pewno istniały długie filmy na YouTube, w których twórcy próbują nadać swojemu życiu kinowy charakter. Ale być może nigdy nie było czegoś takiego jak Skywalkers: A Love Story, nowy film reżysera Jeffa Zimbalist, którego premiera odbędzie się w serwisie Netflix 19 lipca. Skywalkers mogą być pierwszymi z nowego gatunku: rozszerzony vlog (lub TikTok lub szpula na Instragramie) jako film fabularny, egzystujący gdzieś pomiędzy faktem a fikcją i mający na celu promocję marki.

Może to brzmieć jak negatywna krytyka – i pod pewnymi względami rzeczywiście nią jest. Ale film Zimbalist to także niezwykle fascynujący portret dwójki szaleńczo zakochanych ludzi, ryzykujących życie dla tego, co uważają za sztukę. Film koncentruje się na Angeli Nikolau i Vanyi Beerkus, parze odważnych Rosjan, których hobby stało się zawodem, wspinając się po różnych konstrukcjach miejskich – głównie drapaczach chmur i mostach. Te wyczyny uchwycone kamerami GoPro i dronami uczyniły parę sławną. Lub niesławny, jeśli zdarzy ci się pracować dla policji w jednym z różnych krajów, w których prawa Nicolau i Beerkus złamali.

Film Zimbalist odnajduje tę parę, zanim staną się romantycznym przedmiotem. Nikolau opowiada swoją historię w lektorze: rodzice artystów cyrkowych, wrodzone pragnienie ekscytacji znacznie wykraczającej poza normę. Ona i Beerkus początkowo spotykają się, ponieważ on potrzebuje partnera do sponsorowanego filmu. Wkrótce wspólnie przemierzają świat, wspinając się na coraz śmielsze wyżyny, aby uchwycić zawrotne obrazy młodych ludzi pogrążonych w omdleniu własnej pozornej niezwyciężoności. Beerkus, który wydaje się pochodzić z zamożniejszej rodziny i jeśli chce, czeka na niego wygodna (na poziomie morza) praca, jest pod wrażeniem wytrwałości Nikolau, ale wkrótce zaczyna się martwić o jej bezpieczeństwo.

Jest coś słodkiego, choć raczej staromodnego, w tym romansie, w którym dwójka nastolatków o niesamowitych nerwach musi negocjować codzienną równowagę w związku – zwłaszcza to, jak ich płeć powinna rządzić ich dynamiką. Muszą także przetrwać pandemię i jej tragiczne skutki dla swojej działalności – większość ich sponsorów to klienci z branży turystycznej – zanim przygotują się do czegoś, co może być ich największym jak dotąd wyczynem kaskaderskim. Planują wspiąć się na sam szczyt Merdeki 118 w Malezji, drugiego co do wysokości budynku na świecie.

W ten sposób film zamienia się w coś w rodzaju thrillera o podróżach po całym świecie, ze skomplikowanymi planami i trzymającą w napięciu infiltracją silnie strzeżonej nadbudówki. Zimablist w fascynujący sposób wykorzystuje dostęp, jaki zapewnia mu nieustanna dokumentacja własna swoich poddanych. Skywalkers zręcznie łączy pracę kamery z perspektywy trzeciej osoby Zimablist z materiałem z perspektywy pierwszej osoby; film jest urzekającym połączeniem perspektyw. Można się jednak zastanawiać, co można było zrobić tylko ze względu na te kamery, zwłaszcza sekwencję, w której wątpiący Nikolau natrafia na cyrk i ze łzami w oczach kontempluje swój związek i życiowe pościgi. To wzruszający moment, ale niezwykle wygodny.

Być może najbardziej niepokojące w sposobie, w jaki Skywalkerzy balansują na granicy prawdy z jej mroczniejszym odpowiednikiem, jest to, jak mało kto zaczyna przejmować się tym rozmyciem. Hybrydowa konstrukcja zapewnia przyjemny dramat, a wszystko to skupia się wokół przerażająco prawdziwych scen wspinaczkowych. Zaczyna się wierzyć, że miłość łącząca tych dwóch szaleńców jest również prawdziwa, tak bardzo zdają się pogrążać w egzystencjalnym rozterce.

Nikolau jest prawdziwym głównym bohaterem filmu; jej twardy sprzeciw prowadzi coraz bardziej intrygującą rozmowę z luźną, delikatną, zdeklarowaną kobiecą prezentacją jej twórczości. Nie sądzę, że znajdziesz taką postać w Ameryce; wydaje się w pełni zrodzona ze wschodniej tradycji, która łączy surowy konserwatyzm z mrocznie poetyckim romantyzmem. Jej pasją jest wymagająca pasja tancerki Bolszoj, rodzaj pełnej wdzięku sztywności.

Stanowi niezły argument za gwiazdą. Gdy film dobiega końca, dążenie do wirusowej sławy staje się być może główną racją bytu całego projektu. To dodaje cierpkiej nuty temu, co w przeciwnym razie byłoby dziwnym i otaczającym doświadczeniem. Słyszymy, jak Nikolau i Beerkus rozmawiają o swojej firmie NFT – sprzedaży wyłącznej własności swoich zdjęć i filmów – na początku filmu, ale na samym końcu sprawa jest w centrum uwagi. To rozbrajający, całkowicie cyfrowy przekaz sprzedażowy na lata 20. XX w., wiara w nową gospodarkę, w centrum której ludzie tacy jak Nikolau i Beerkus chcą być – nie ze względu na wspinaczkę, ale ze względu na marketing.


POWIĄZANE ARTYKUŁY