Elvis Costello o swojej 97-piosenkowej kolekcji, przeszłej miłości i dlaczego nie pozwał Olivii Rodrigo za ten "brutalny" riff | Vanity Fair

25 Październik 2024 2651
Share Tweet

Elvis Costello wkroczył do małej restauracji, nie zwróciwszy mojej uwagi. Być może dlatego, że bardziej przypominał ojca z Brooklynu niż rockowego gwiazdora, w swetrze, granatowym z białymi paskami, i czapce z daszkiem z napisem Flirt obok kakadu. W końcu znalazłem Costello siedzącego cicho przy stoliku w rogu, radośnie pracującego na swoim laptopie.

A potem zaczął rozmawiać, i nie było wątpliwości, kim jest. Nie tylko ze względu na głos, natychmiast rozpoznawalny dla fanów 39 albumów Costello. Ale głównie ze względu na jego charakterystyczne i dygresyjne odpowiedzi na moje pytania, które były emocjonującą przejażdżką, podobnie jak piosenki, które Costello nagrywa od swojego pierwszego albumu, wielkiego wydanego w 1977 roku My Aim Is True.

Okazją do naszej niemal czterogodzinnej rozmowy było zbliżające się wydanie sześciodyskowego zestawu płyt zatytułowanego King of America & Other Realms. Skupia się on na uroczystym i emocjonalnie złożonym albumie Costello z 1986 roku, który według niego zawiera "niektóre z najbardziej prostolinijnych zwrotek, jakie kiedykolwiek przekuł w piosenkę". Kilka z tych piosenek z King of America to arcydzieła, w tym "Brilliant Mistake" i "Indoor Fireworks".

Costello, 70 lat, używa starego albumu, który został nagrany w Los Angeles w przełomowym, burzliwym momencie jego życia i kariery, jako punktu wyjścia do zbadania jego relacji z amerykańską muzyką, zwłaszcza country i muzyką z Nowego Orleanu. To są te Inne Obszary. Zestaw 97 piosenek zawiera utwory nagrane z Emmylou Harris, Fairfield Four, Krisem Kristoffersonem i Allenem Toussaintem, wcześniej niepublikowane dema akustyczne King of America, koncert na żywo z 1987 roku w Royal Albert Hall, oraz 57 stron evokacyjnych, czasami eliptycznie napisanych tekstów wykonanych przez Costello. Znajdują się tam piosenki Coward Brothers, projekt Costello z T Bone Burnettem, a duet wyda pełny album w przyszłym miesiącu. Jednak nawet cały ten materiał nie sugeruje karnawału pomysłów wirujących w głowie i sercu Costella, gdy myśli o przepływających obok King of America.

Vanity Fair: Twoje wprowadzenie do tej tak typowo amerykańskiej muzyki przyszło poprzez tłumaczenia, tak to ujmując – brytyjskie wersje coverowe, czy wersje, jakie twój ojciec, Ross MacManus, wykonywał z zespołem Joe Loss & His Orchestra. Czy to sprawiło, że myślałeś, że każdy może śpiewać cokolwiek?

Elvis Costello: Nie. Wydawałoby się, że tak jest, ale nie. Moje pierwsze zmysłowe doświadczenia z muzyką poza wczesnym dzieciństwem i moją matkę, która ciągle odtwarzała Sinatra, to mój ojciec uczy się piosenek w salonie, i ta, która do mnie przemówiła, akurat była to "Please Please Me". Był szok, kiedy twój własny ojciec śpiewał na poziomie koncertowym wraz z płytą. Cały czas to było powtarzane. I drzwi szklane do salonu drżały od rezonansu jego głosu. Miałem tylko dziewięć lat, więc nie miałem pojęcia, o czym tak naprawdę były te piosenki, zwłaszcza późniejsze, kiedy miałem już 12 lat, nie 13, i wyszedł Rubber Soul i te piosenki o znacznie bardziej dorosłych scenariuszach, jak "Norwegian Wood" i "Girl", zwłaszcza "Girl". To było takie poczucie, że starsza młodzież w szkole jest w coś zamieszana, czego jeszcze całkiem nie rozumiesz. To było trochę to uczucie czegoś nieco nielegalnego. Dość sexy, tak naprawdę.

The Beatles byli główną nicią. Drugą najważniejszą osobą w moim słuchaniu, w płytach, na które wydawałem własne pieniądze, byli Georgie [Fame]. I przez to dostawałem edukację i wiele rzeczy, które są reprezentowane w tym zestawie, które zapadły mi w pamięć. Mose Allison! I przypuszczam Willa [Nelsona].

Nie zdawałem sobie sprawy, jak wcześnie i jak dużo czytałeś o Hanku Williamsie i słuchałeś George'a Jonesa.

To właśnie ten ewangeliczny sposób, taka osoba jak Jan Chrzciciel, to oczywiście był Gram Parsons, bo to był International Submarine Band, do którego trafiłem po Burritos. The Flying Burrito Brothers byli szczególnym zaskoczeniem, bo coverowali piosenki Merle Haggarda, a Gram takie też nagrywał w krótkim okresie, kiedy był w Byrds... Jedną z pierwszych płyt, jakie miałem, było pierwsze nagranie Arethy Franklin na Atlantic, które uwielbiam, ponieważ jest głównie w sześć i trzy. Nie w cztery. I wśród tych piosenek jest "Do Right Woman". I potem płyta Burritos, którą ma tę samą piosenkę! Wow! Co? Są ci faceci w garniturach Nudie na okładce i grają "Do Right Woman" i "Dark End of the Street". I dowiedziałem się, że "Dark End of the Street" jest od tego gościa Jamesa Carra. Nie można było dostać jego płyt. I to mnie popchnęło w tę stronę. Potem zdałem sobie sprawę, że ta droga prowadziła do punktu, w którym cała ta muzyka się spotykała, i był to Hank Williams.

Niezależnie czy to Haggard czy Gram czy Hank, na co reagowałeś w tej muzyce?

Hank, po prostu podoba mi się to, że nie było nigdzie indziej do pójścia oprócz tego utworu. Jeśli sprawdzisz płytę z studyjnym nagraniem, którą ja sprawdziłem, bo zrobili wystawę o nazwie "Tradycja Williamsa", i mieli wszystkie zapisy sesji z końca kariery Hanka, myślę, że znajdziesz, że nagrał jakieś cztery z najbardziej poruszających piosenek właśnie podczas ostatnich sesji, jakie zrobił. Myślę, że nagrał "You Win Again". Nagrał je wszystkie w naprawdę krótkim czasie. Nie ma gdzie indziej pójść oprócz tych utworów. A spróbuj napisać te piosenki. Bardzo, bardzo trudne. Te same zmiany co w milionach innych utworów. Ale co sprawia, że się wyróżniają? Nie jestem w stanie... to jest gdzieś między tym, jaku ufrazuje, jak czuje, że historia się pojawia [śpiewa melodię], i także ma swingu, w dziwnym trochę niezdarnym rytmie.

Przeskoczmy do 1984 i 1985 roku, gdy tworzysz album "King of America". W swoich notatkach na okładce piszesz, że próbowałeś odzyskać swoją tożsamość, odrzucić postać "Elvisa Costello", więc zmieniłeś swoje prawdziwe nazwisko na Declan MacManus. Wydaje się, że wybór nagrania albumu o wpływach country w Los Angeles nie był oczywisty przy powrocie do swoich korzeni.

Po prostu nie chciałem już grać strasznego potwora z planety Zemsty i Winy. Po prostu miałem już dość. Nigdy nim nie byłam. To był tylko jeden aspekt tego, co robiłem... To była tylko praca. Chodzi o to, że to było jak bycie Myszką Mikiem. Myszką Mikiem z wcześniejszych, wściekłych lat. Które, jeśli obejrzałeś filmy, takie właśnie były!

Cztery lata wcześniej nagrałeś "Almost Blue" w Nashville. Ale to był album coverów country. "King of America", album oryginalnych utworów z country'owym brzmieniem, wydaje się bardziej zdecydowany. Wydaje się, że wtedy wiedziałeś, kim jesteś i dokąd musisz pójść. Albo może nie?

Po prostu starałem się przetrwać moje życie, które było nieco skomplikowane. Piosenki były miejscem, gdzie pewne rzeczy były zbadane i zamieniane w utwory, które każdy mógł zrozumieć.

Odnosisz się do niedawno zakończonego swojego pierwszego małżeństwa, początku związku z Cait O’Riordan, i wrogich stosunków z twoim długoletnim zespołem, Attractions?

Tak. Co było interesujące odkryć w demach po 40 latach, to jak bardzo surowe i ekspresyjne były niektóre pierwsze wersje. "Brilliant Mistake" to doskonały przykład. Jest to zupełnie inna piosenka od połowy. Jeśli przeczytasz ją jak dokument, to jak strony pamiętnika. I więc cieszę się, że w długim okresie czasu znalazłem czas, by uczynić to bardziej satyrycznym niż wyznaniowym, bo w przeciwnym razie bym tylko się rozpieszczał.

Ta pierwsza wersja mocno trafia.

Tak, ale teraz może być takie, bo to wszystko dawno temu i albo pogodziłem się emocjonalnie z ludźmi, albo w ogóle z nimi nie rozmawiam.

Proces rozpruwania nie jest również łatwo opisany w piosenkach, bo to seria kompromisów z twoim własnym poczuciem siebie... Jeśli masz zestaw piosenek i są one zidentyfikowane jako równoległe do takiego okresu przejścia, zakładasz, że możesz znaleźć wszystkie wskazówki co się wydarzyło w tych piosenkach. I oczywiście zakładasz, że jestem bardziej naiwnym kompozytorem, niż jestem.

Zawsze uważałem, że te rzeczy powinno się robić z pewnym stopniem rzemiosła. Bo inaczej to naprawdę czytanie swojego pamiętnika. Nie ma możliwości dzielenia się tym z ludźmi - narzucasz im to. Dlatego nawet płyty, które wydają się bardzo wyznaniowe, które stanowią wzorzec dla wszystkich tych rzeczy, jak [Bob Dylan’s] "Blood on the Tracks" czy [Joni Mitchell’s] "Blue" czy Taylor Swift - powód, dla którego komunikuje się z kimś, jest to, że jest rzemiosło poza tym, co melodia lub jakie zmiany są używane.

W skrzynce znajduje się cztery wersje "Brilliant Mistake". Która jest najbardziej wierna twojemu intencjonalnemu emocjonalnie?

Jak ją napisałem, ta, która otwiera "King of America, bo ma w sobie obietnicę Ameryki, jasność, wiesz, jasność i rodzaj odnalezionej melodii, która jest w Aaronie Coplandzie. Jest też w The Turtles. Więc to jest dobre. To dobra linia. To motyw, to tradycyjna piosenka, więc możesz znaleźć ją u Coplanda. Możesz znaleźć ją w [śpiewa] "Jesteśmy zbyt młodzi, by związaliśmy się z sobą"/"na rękach innych"—ta sama melodia. Znasz tę piosenkę? To B-strona "Happy Together".

Ostatnia, którą nagraliśmy w Cape Fear [w 2021 roku] taka jest właśnie teraz moją opinią na ten temat. Ukazuje aluzję do "Boulevard of Broken Dreams" [Hal Kemp and His Orchestra], bo niebo wie, że tam jesteśmy. Dla ludzi w realnych okolicznościach braku domu, lub dla ludzi, którzy stracili wiarę, którzy stracili wiarę w kogo wierzyć i w jakiego Boga wierzyć, w jakiego polityka ufać, którego człowieka traktować jako prawdziwego przyjaciela, którą osobę udaje, że jest twoim przyjacielem, którą osobę próbuje ci coś sprzedać.

Jaka jest linia z „(What’s So Funny ‘Bout) Peace, Love, and Understanding?”

Tak—„Którzy są godni zaufania?”...Uwielbiam sposób, w jaki Nick [Lowe] to śpiewa, jak lament. To łamiące serce, prawda?

Kolejną z „komplikacji” w twoim życiu w połowie lat osiemdziesiątych było to, że skutki twoich brzydkich komentarzy na temat Raya Charlesa podczas pijanej bójki w barze w Columbus, Ohio były nadal dosyć świeże. Czy to doświadczenie wpłynęło na twoją pracę lub zrozumienie Ameryki w tamtym czasie?

Mógłbyś o tym napisać, ale ja starałem się jak najlepiej wytłumaczyć rzeczy niewytłumaczalne. To nie miało nic wspólnego z kalkulacjami dotyczącymi muzyki. Czy to wciąż tkwi w mojej głowie, nawet do dzisiaj? Tak. Ale czy to wpływa na wybory, które podejmuję w muzyce? Nie. Nic nie było przekazywane lub sugerowane przez, powiedzmy, wybór wykonania „What Would I Do Without You” Raya Charlesa podczas koncertu w Albert Hall. To nie było oznajmiające. Śpiewałem piosenkę, którą kochałem i było naprawdę świetnie. Idiotyczne, aroganckie młodzieńcze—nie, młodość nie ma tu nic do rzeczy—bezczelność młodości w tej kłótni i wyrażanie rzeczy w—inaczej niż to, w co naprawdę wierzę—oni zaczęli się we mnie strasznie denerwować i powinni. Było to idiotyczne próbowanie przebicia innych ludzi. Co oczywiście nie powinno wyjść poza te ściany. Ale wyszło. I potem ściga cię to jako część twojej reputacji…Przejrzyj rzeczy, w które się wmieszałeś, a potem zapytaj mnie o moje zdanie na temat wszystkich tych rzeczy, czy w moim wnętrzu jest coś wrodzonego złego. Nie sądzę. Uważam, że zrobiłem to, co czułem, że powinienem robić w odpowiednich okolicznościach. Ale to nie oczyszcza mnie z żadnych grzechów, żadnego z nich, bo wszyscy mamy takie. Troszkę mniej samouprawdzania dobrze by nam wszystkim zrobiło.

To jest lekkie stwierdzenie.

Czy można włączyć filtr na X i usunąć samouprawdzanie?

Myślę, że Elon nie jest w to zainteresowany.

Oczywiście, że nie jest.

W czasie przygotowań do nagrania albumu „King of America” poznałeś T Bone'a Burnetta, który został producentem płyty i zgromadził niesamowitą grupę muzyków do nagrania, w tym członków zespołu Elvisa Presleya. Ty i T Bone szybko staliście się bliskimi przyjaciółmi.

Odkryliśmy, że jesteśmy braćmi, pomimo wszystkich oczywistych dowodów twoich oczu.

Album Coward Brothers pojawi się wkrótce, a także serial Audible Original, który napisałeś, w którym jesteś Howardem Cowardem, a T Bone Henrym Cowardem. Odcinki są reżyserowane przez Christophera Guesta.

Po kilku miesiącach tournée razem [w 1984] wymyśliliśmy ten żart Coward Brothers jako pretekst do śpiewania wszystkiego od „Baby’s in Black” po „Tennessee Blues” Bobiego Charlesa czy „If You Come to San Francisco (Be Sure to Wear Flowers in Your Hair)”...To nie było naprawdę przemyślane. Dla mnie i dla T Bone’a było bardzo wyzwalające być Henrym i Howardem Cowardem. A potem T Bone przyszedł z tą melodią, tą piękną melodią, która była pierwszą piosenką, którą właśnie wydaliśmy, „Always.” Zadzwonił do mnie kilka miesięcy później i powiedział, że „po prostu nieustannie piszę.” Ta sama motyw przewodni melodi, prosta, bardzo przyjemna. A słowa są bardzo bezpośrednie. Wtedy wiedziałem, że zbliża się premiera zestawu „King of America” i pomyślałem, cóż, te rzeczy trochę ze sobą rozmawiają, jeśli zechcesz się im przyjrzeć.

W box secie znajdują się kolaboracje z wieloma wielkimi amerykańskimi postaciami fikcyjnymi, takimi jak Allen Toussaint, Rosanne Cash, Dave Bartholomew, Gillian Welch, David Rawlings i Emmylou Harris. Osobiście uwielbiam Lucindę Williams. Ty jasno kochasz Lucindę Williams.

Jest najlepszą Williams w muzyce. Myślę, że nawet ona by ci tak powiedziała.

Gdy jesteś w studiu z nią, nie wiesz, czy uda się jej dotrzeć, bo jej proces jest inny niż mój. Nagraliśmy „Jailhouse Tears.” Pomyślałem, że nie sądzę, że się uda dzisiaj. Wydaje się, że nie chce tego robić. Pocierała się o słuchawki. A potem nagle nabrała ochoty. I to było jak, o mój Boże, teraz lepiej się skoncentrować.

W tym secie jest ogromna ilość muzyki i różnorodności. Czy jest jakiś temat przewodni?

Najlepszym sposobem, w jaki mogę to opisać, jest pierwsze spotkanie z częścią tej muzyki. Więc wymaga ode mnie wyjaśnienia [w notatkach wewnętrznych] mechanizmu, dzięki któremu otrzymywałem wiadomości zza granicy, tak jak to zrobił mój ojciec, dziadek, moja matka, a ja stworzyłem od nich różny plan działania.

Jak odkrywasz dzisiaj nową muzykę? Po prostu pozwolisz Spotify podsuwać ci rzeczy?

Nie. Mam konto, ale tam zaglądam tylko, jeśli ktoś mi coś prześle.

Kto jest najlepszym młodym zespołem rockowym pracującym obecnie? Czy to Paramore? The 1975? Maneskin?

Maneskin Widziałem kilka razy. Lubię ich. Nie słuchałem rockowej muzyki. Mój syn lubi Foster the People. Ale jego ulubionym zespołem jest Justice. Są francuscy. Powiedziałbym, że to taki rodzaj zespołu techno prog. Wybraliśmy się zobaczyć ich w Brooklynie. Dwadzieścia cztery godziny po tym, jak wystąpiłem w Wolf Trap, byłem w magazynie w Brooklynie oglądając Justice. I była to zajebista impreza. Jedno z najlepszych show, na których byłem. To było ekscytujące.

Kiedy to się dla ciebie skończy - i mam nadzieję, że nie za kolejne 100 lat - twoje pierwsze dwa albumy nieuchronnie zdominują twoje publiczne dziedzictwo, nawet pomimo całej innej wspaniałej muzyki, którą stworzyłeś od tamtej pory. Czy to ma dla ciebie znaczenie?

W różnych momentach trochę z tym się borykałem... Kiedy umarł mój ojciec, był głosem bardzo znanego komercyjnego napoju cytrynowego. Nagłówki faktycznie mówiły: "Zmarł tajny pijaczek lemoniady". Jakby nigdy nie zrobił niczego innego w 50-letniej karierze. Nie mam wątpliwości, że podobne upokorzenie towarzyszyć będzie mojej śmierci. Ale prawda jest taka, że jeśli napisałeś piosenkę 50 lat temu, co prawie jest faktem, bo napisałem pierwotne wersje "Alison", i jest ona nadal grana przez kogokolwiek - pomyśl, w którym roku zacząłem pisać piosenki, za które jestem znany. Niektóre z nich pochodzą z 1975 roku. Prześledź te 50 lat wstecz i powiedz mi, jakie piosenki wciąż były grane [w połowie lat siedemdziesiątych]. Jeśli są trwałe, są uważane za standardy. Więc niezależnie od tego, czy komuś się to podoba czy nie, są pewne, które chyba dołączyły do tego grona. Nie traktuję ich tego świadomie w ten sposób, ale tak jest z punktu widzenia historycznego. Dziwne jest to, że bardzo mało moich piosenek jest wykonywanych przez innych ludzi. Zdecydowanie najbardziej udaną i powszechnie obecną muzyką dla innych wykonawców, w którą byłem zaangażowany w pisaniu, są The Juliet Letters... Nie gra zbyt wielu ludzi - poza może "Pump It Up". A następnie głównie nie grając, ale nawiązując do niej we własnych aranżacjach. Tak jak oczywiście zrobił producent Olivii Rodrigo. Nie znalazłem powodu, aby iść za nimi prawnie, bo sądzę, że byłoby to absurdalne. To wspólny język muzyki. Inni wyraźnie mieli jednak inne zdanie na temat innych piosenek na tej płycie. Ale gdyby nie cytaty, nie byłoby Bacha. Nie byłoby Mozarta. Nie byłoby Sonny'ego Rollinsa. Więc nie możemy zacząć się tym martwić.

Tak to działa. Jedno prowadzi do drugiego. To wszystko, co kiedykolwiek mówiłem. To, co nadal mówię.

Poniżej playlista stworzona przez Elvisa Costello dla "Vanity Fair" w duchu muzyki i muzyków "King of America".

Monica Lewinsky na 25 sposobów na uspokojenie zanim nastąpi wybory

Drugi przyjazd Guru Jagat

Dlaczego bestseller Melanii nie leci z półek sklepów z książkami?

Kamala Harris nie popełnia błędów z 2016 roku

Stanley Tucci: "Po Diabelskiej Pradze nie mogłem dostać pracy"

Jak przyjaciel Barrona Trumpa kształtuje ofensywę podcastu 2024

Przyciemnione dni Johna Williamsa przed Jaws i Star Wars

Oto jak wygląda notka podziękowania od Taylor Swift

Zapisz się na Cocktail Hour, VF's Essential Daily Brief


POWIĄZANE ARTYKUŁY